No jasne brat jak zwykle poszedł wyrywać laski. A co ja mam robić? Nie będę się gapić jak głupia. Jemu to zajmuje kilka godzin. Przeszłam się z rękami w kieszeniach po parku. Potem troszkę pozwiedzałam centrum handlowe i takie tam. Miałam w zamiarze usiąść, ale ktoś mnie w biegu przewrócił. Tyłek obolały na mur beton. Podniosłam się pokracznie z ziemi. Poprawiłam frotkę na nadgarstku która zakrywała to i owo. Spieszył się chyba bardzo bo tylko na chwilę na mnie spojrzał i pobiegł dalej. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na ławce. Brakowało mi oddechu. Nie jest dobrze. Szybko przypomniałam płucom, że mają działać. Usłyszałam dzwonek telefonu. Nie mojego. Chłopakowi wypadł telefon. Podniosłam go. Niezbyt mądrze odbierać jego telefony, ale cóż powiem, że zgubił telefon i tyle. Odebrałam niepewnie podpis brzmiał BRAT 1. Aha ok.
-Halo. Z tego co czytam to przekaż bratu, że zgubił telefon i jak chce niech się zgłosi na Astris Way 16/250
-Ok... - odparł głos i się rozłączył. Nigdzie nie widziałam go więc zabrałam telefon i poszłam do domu. Źle się czułam mając czyiś telefon w kieszeni. Niech go szybko odbierze.
<Któryś z Black'ów?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz